czwartek, 30 czerwca 2016

Rozdział 8 ''Co ty tu robisz?" + Zwiastun opowiadania

Po południu Mary była w drodze do szpitala.Dostała SMS-a od przerażonej Emily,w którym poinformowała,że Logan miał wypadek i to sprawka End.
Dziewczynę na samą myśl o tym przeszedł nieprzyjemny dreszcz,przecież równie dobrze mogła to być ona lub James.
Zaparkowała swój samochód i weszła do szarego budynku.Szpital w Rosehold wyglądał tak samo jak trzy lata temu,kiedy Mary była tu ostatni raz.Ściany nadal miały swój charakterystyczny kolor spleśniałego sera,który zawsze ją obrzydzał.Okropny zapach kleiku ryżowego unosił się w powietrzu,a na korytarzu słychać było płacz małego dziecka.
Przeszła przez główny korytarz i skierowała się do windy.Niestety,wisiała na niej kartka z napisem: ,,Nieczynne".
-No jasne.-rzuciła pod nosem i niechętnie udała się na klatkę schodową.
Na szczęście szpital znała doskonale i bez żadnych problemów znalazła salę,na której leżał Logan.
Przed salą siedziała zapłakana Emily,a obok niej stały Elizabeth i Lisa.
-Co z Loganem?-zapytała szybko.
-Nic poważnego.-odparła Elizabeth.-Ma tylko złamaną nogę.
-Dlaczego Emily zachowuje się,jakby tam umierał?-wskazała na drzwi prowadzące do sali.
-Bo to moja wina.-Emily wybuchła płaczem.-Chciałam przyznać się do kradzieży i wtedy dostałam to.-pokazała swój telefon.
Mary szybko przeczytała wiadomość.
-Cholera.-poczuła jak kręci jej się w głowie.-Nie możemy pójść na policję.
Przyjaciółki pokiwały głowami.
Drzwi otworzyły się,a na korytarzu zjawił się Kendall.
-O czym tak dyskutujecie?-zapytał.
Zamarła.To na pewno on zrobił to Loganowi,a teraz udaje przyjaciela.
-O niczym.-odpowiedziała chłodno Lisa.
Za plecami Schmidta pojawił się James.
-Cześć.-zwrócił się do Mary.-Co tu robisz?
-Hej.-wymusiła uśmiech.-Emily zadzwoniła,więc jestem.
-To wy się znacie?-zmarszczył czoło.
Dziewczyna nie miała pojęcia,co odpowiedzieć.
-Frajerki trzymają się razem,nie wiedziałeś?-Schmidt zaśmiał się i odszedł.


Elizabeth wychodziła właśnie ze szpitala.Miała serdecznie dość tego miejsca.
-Zaczekaj!-zawołał ktoś.
Odwróciła się.Była to Lisa.
-Musimy coś zrobić.-Nie wiem jak ty,ale ja nie chcę jeszcze umierać.
-Niby co?-zapytała zdenerwowana.-Nie mamy żadnych tropów!Jedyne co wiemy to to,że prawdopodobnie Kendall jest End!A najzabawniejsze jest to,że nawet tego nie jesteśmy pewne!
-Nie powiedziałam wam o czymś.-odparła po chwili.-Schmidt zna moją przyrodnią siostrę,pisał z nią.Jest jej za coś bardzo wdzięczny.
-Czemu o tym nie powiedziałaś wcześniej?!-wykrzyczała.
-Zapomniałam.-odpowiedziała.-W każdym razie zrobiłam coś złego i wrobiłam w to nią.Chloe się do tego przyznała,chociaż jest niewinna.Może Schmidt kazał jej kłamać,pewnie na nią też ma jakiegoś haka.
-Ale po co miałby to robić?-spytała.
-Gdyby Chloe wypierała się tego rodzice zaczęliby drążyć temat i prawda wyszłaby na jaw.W końcu lepiej mnie szantażować.
-Spróbuj porozmawiać z siostrą.Może coś ci powie.-spojrzała na zegarek.-Muszę już iść.Cześć.

***

Kilka minut później Elizabeth była już w swoim domu.Postanowiła porozmawiać z ojcem o tym,co usłyszała wczoraj.
-Możemy porozmawiać?-zapytała.
-Tak.-odpowiedział.-O co chodzi?
-Wczoraj słyszałam jak kłóciłeś się z mamą.O co chodzi?Czy powinnam o czym wiedzieć?
-To nic takiego.-speszył się.-Problemy w pracy.
-Ale...
-Na prawdę.-przerwał jej.-Wracam do pracy.
Wszedł do swojego gabinetu.


-Na pewno mam już jechać?-zapytała Mary.-Mogę zostać.
-Nie,jedź.-Emily zmyła pozostałości swojego makijażu.-Poradzę sobie.
-Dobra.-pokiwała głową.-Jakby coś to dzwoń.
Chwilę później blondynki już nie było.
Jones zdobyła się na odwagę i niepewnie zapukała do drzwi prowadzących na salę,na której leżał Logan.
Usłyszała krótkie "Proszę'' i weszła.
-Hej.-powiedziała.-Jak się czujesz?
-Od kiedy weszłaś o niebo lepiej.-uśmiechnął się.
-Pytam na poważnie.
-Ale to było na poważnie.
Dziewczyna usiadła przy łóżku chłopaka.Mimowolnie z jej oczu zaczęły spływać łzy.
-Nie płacz.-przytulił ją.-Coś się stało?
-Tak bardzo się boję.-wyszeptała.
-Czego?-oderwał się od niej jak oparzony.
-Nie mogę ci powiedzieć,przepraszam.-wybiegła z pomieszczenia.
-Emily!-krzyczał.


Tego popołudnia Lisa była pod nowym domem swojego ojca w Kansas.Poszła za radą Elizabeth i postanowiła porozmawiać z Chloe.
Dziewczyna zapukała do drzwi.Po chwili pojawiła się w nich Chloe Moore.Nie zmieniła się ani trochę.
-Co ty tu robisz?-zapytała z oburzeniem.
-Chciałam porozmawiać.-odpowiedziała.
-Nie mamy o czym.-chciała zamknąć drzwi,jednak uniemożliwiła jej to noga Lisy.
-To zajmie tylko chwilę.
Blondynka westchnęła z rezygnacją i zaprowadziła Smith do swojego pokoju.Tu również nic się nie zmieniło.Oni chyba nie lubią zmian,no może z wyjątkiem ojca Lisy.
-O czym chciałaś rozmawiać?
-Dobrze wiesz o czym.-odparła.-Czemu się przyznałaś?
-Nie wiem o co chodzi!
-Nie udawaj!
-Zrobiłam to dla niego!-krzyczała.-Idź!
Lisa usiadła na łóżku.
-Możesz podać mi szklankę wody?-zapytała.-Słabo mi.
-Tak.-burknęła i opuściła pomieszczenie.
Lisa szybko poderwała się z łóżka i schowała do torby różowy pamiętnik Chloe,który leżał na biurku.Po chwili wróciła do poprzedniej pozycji.
-Masz.-blondynka podała jej szklankę.
Smith duszkiem wypiła wodę,podziękowała i wróciła do samochodu.


_______________________

Hej!
Nie spodziewałam się,że jeszcze dziś dodam rozdział.
Jest zwiastun BTL!Od razu mówię,żebyście się nie nakręcali i spodziewali nie wiadomo czego.Nie wyszło.Pierwszy i raczej ostatni raz robiłam filmik tego typu.Nie mam pojęcia,co stało się z jakością,ale stwierdziłam,że tyle mojej "ciężkiej pracy" nie pójdzie na marne i postanowiłam wstawić ten zwiastun.
Link : tutaj
To chyba tyle,więc wracam do oglądania meczu.Pa. :*







piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 7 ''To on rozdaje karty''

We wtorek Lisa była na placu zabaw przy swojej dawnej szkole.
Kiedyś przychodziła tam prawie codziennie,razem z tatą.Ale te czasy minęły.Teraz czekała na swoje dawne przyjaciółki.W końcu musiały się dowiedzieć o tej durnej wiadomości,którą dostała wczoraj od Kendalla.Chyba Kendalla.Czy to mógł być on?Jest zdolny do nękania,w tak okrutny sposób?
Chwilę później zjawiły się jej przyjaciółki.
-Muszę wam coś pokazać.-odparła Lisa.
Brunetka bez słowa odszukała SMSa.
-Myślisz,że to naprawdę Kendall jest End?-Mary zbladła. 
-Nie wiem.
-Ale gdyby to był on,to raczej by się tym nie afiszował.-powiedziała blondynka.
-Sama na to wpadłaś?-Elizabeth zmarszczyła brwi.
-Nie rób ze mnie idiotki.-Johnson wywróciła oczami.
-Wróćmy do tematu.-odezwała się Emily.-Czemu miałby pisać coś takiego?
-Bo może.-westchnęła Smith.-Wie,że nie pójdziemy na policję.To on rozdaje karty.
-W takim razie co robimy?-pytała Williams.
-Jedyne co możemy,to trzymać się z daleka od Schmidta.-burknęła Lisa.
-Pójdźmy z tym na policję.-odpowiedziała Jones.-Nie chcę,żeby prawda wyszła na jaw w taki sposób.Wolę sama się do wszystkiego przyznać.
Dziewczyny niechętnie się z nią zgodziły i postanowiły,że następnego dnia zgłoszą sprawę na policję.



W czasie długiej przerwy Mary razem z Samanthą Wilson siedziały na trybunach w sali gimnastycznej i przyglądały się chłopcom grającym w piłkę nożną.
James co chwilę ukradkiem spoglądał na Mary,a raz nawet do niej pomachał,przez co oberwał kilka wyzwisk od Schmidta.
Dziewczynę na samą myśl o Kendallu przeszedł nie przyjemny dreszcz.Martwiła się o swoje przyjaciółki,szczególnie o Lisę.
Emily powiedziała im o zajściu w łazience,które wydało jej się bardzo dziwne.
Z zamyślenia wyrwał ją telefon Sam,który po raz setny zadzwonił.
-Chłopak?-zapytała z uśmiechem Mary.
-Taki,który nie rozumie słowa ''nie''.-mruknęła pod nosem i schowała telefon na samo dno torby.-Schmidt jest taki gorący!-zapatrzyła się na chłopaka,który właśnie strzelił bramkę.
Mary nie mogła wydusić z siebie ani słowa.Jak można twierdzić,że jej prześladowca jest gorący?Z resztą to zwykła świnia!Przecież Emily widziała go w kinie z Sam,a później całował się z Lisą w łazience.Co za dupek!
-Z kim idziesz na bal?-Johnson zmieniła temat.
-Jeszcze nie wiem.-spojrzała na swój złoty zegarek.-Chodź do szkoły.Zaraz dzwonek.
Dziewczyny zabrały swoje torby i wróciły do budynku szkoły.



Po południu Elizabeth była w swoim pokoju i próbowała napisać wypracowanie z angielskiego.Próbowała,ponieważ jej rodzice cały czas się kłócili.
Wstała,aby zamknąć drzwi,ale usłyszała coś bardzo interesującego.
-Ma prawo wiedzieć!-krzyczała pani Williams.-Nie możemy jej oszukiwać!
-Cicho,bo usłyszy!-warknął pan Williams.-Znienawidzi nas!
-Nas?!Raczej ciebie!-kobieta trzasnęła drzwiami i wyszła.
O czym mogli rozmawiać?Bez wątpienia chodziło im o Elizabeth,ale czego nie mogła się dowiedzieć?


Kilka godzin później Emily była w restauracji,w której pracowała latem.Chciała przyznać się do kradzieży,przeprosić właściciela lokalu i obiecać,że wszystko odpracuje.
Tak bardzo chciała,żeby Logan był teraz przy niej,ale nie mogła powiedzieć mu o tym wszystkim.Lepiej,żeby dowiedział się z gazet,że to ona zepchnęła Samanthę Wilson.
-Słucham.-odparł surowo właściciel restauracji.
Emily poczuła jak serce podeszło jej do gardła.
-J-ja...pracowałam tutaj w wakacje.
Zadzwonił jej telefon.
-Przepraszam.-powiedziałam,znalazła telefon i odebrała.
-Emily?-usłyszała głos Carlosa Peny.-Logan...On miał wypadek.
-Co?-wszystko wokół zaczęło wirować.
Latynos oznajmił,że jest w szpitalu i rozłączył się.
Jak na zawołanie dostała wiadomość.

Trzymaj język za zębami,suko.
Twoje End


____________________________________________

Wakacje 2016 uważam za rozpoczęte!Jak po szkole?Macie już jakieś plany na te cudowne dwa miesiące?Jakie średnie?Chwalcie się!
Co do rozdziału,to kompletnie spieprzyłam części z Emily i Elizabeth.Jestem tego w pełni świadoma!
Tak,widziałam,że mam zaległości w waszych opowiadaniach.Wszystko to wina mojego internetu.(Dlaczego też rozdział nie pojawił się wcześniej.)W każdym razie wszystko postaram się nadrobić w najbliższym czasie.
To chyba wszystko,więc nara. :P






środa, 18 maja 2016

Rozdział 6 ''Niespodziewana sytuacja w łazience''

W niedzielę rano Elizabeth była w drodze do domu Emmy Anderson,swojej przeciwniczki w wyborach na przewodniczącego szkoły,którą perfidnie oszukała.
Postanowiła sobie,że dowie się,co teraz robi Emma i czy mogła być nadawcą tych wiadomości.
Chwilę później była już na miejscu.Była to piękna okolica.Wszystkie domy były małe i zgrabne,a wzdłuż ulicy rosły rozłożyste dęby,które teraz pokryte były śniegiem.Na podwórku jednego z domu bawiły się małe dziewczynki.
Dziewczyna zapukała do drzwi żółtego domu,na których znajdywało się wygrawerowane złotymi literami nazwisko Anderson.Stała na ganku dłuższą chwilę,ale nikt jej nie otworzył.
-Przepraszam.-usłyszała kobiecy głos.-Pani do Andersonów?
Odwróciła się.Za swoimi plecami zobaczyła starszą kobietę z psem na smyczy.
-Tak.-odpowiedziała.-Nie wie pani,kiedy mogę zastać ich w domu?
-Jestem ich sąsiadką.-wskazała na dom po drugiej stronie ulicy.-Niestety,ale wyjechali do Chicago kilka miesięcy temu.
-Dziękuję za informację.-uśmiechnęła się.-Do widzenia.
-Do widzenia.
Zadowolona wróciła do swojego samochodu.Skoro Emma była w Chicago,to nie mogła być End.Nareszcie udało jej się czegoś dowiedzieć!

Obserwuję Cię.
Twoje End

Elizabeth uważnie się rozejrzała.Nagle dziwnie znajomy mercedes odjechał z piskiem opon.


W poniedziałek rano Emily po raz kolejny miała dość swojego życia.Cała szkoła ''udekorowana'' była ulotkami zachęcającymi do głosowania na nią w konkursie na królową balu.Stał za tym oczywiście Kendall Schmidt.
-Nie możesz się na nim odegrać?-zapytała Lisa Smith.
-Łatwo ci mówić.-mruknęła.
-To tylko Schmidt,nie jakiś gangster.-dziewczyna wywróciła oczami.-Albo powiedz Loganowi.
-Logana nie ma dziś w szkole,a poza tym to jego przyjaciel.-odpowiedziała Jones.
-W takim razie poradzimy sobie same...-przygryzła wargę.
-Ja nie chcę mieć żadnych kłopotów...-zaczęła.
-Nie będziesz miała!-przerwała jej.-Czekaj na mnie w damskiej łazience,ale masz być w jednej z kabin!
-Co?!-zapytała,ale Lisa pobiegła już w stronę stołówki.
Emily niechętnie udała się do toalety i zajęła jedną z kabin.Miała tylko nadzieję,że nie będzie z tego żadnych problemów.
Po chwili Jones usłyszała,że otwierają się drzwi.
-Masz już partnerkę na bal?-poznała głos swojej przyjaciółki.
-Może.-zaśmiała się druga osoba.-Jesteś zainteresowana?
-Może...-szepnęła uwodzicielsko.
Emily przez szparę w drzwiach zobaczyła Lisę,całującą się z Kendallem.Minutę później chłopak opuścił pomieszczenie.
-Emily!-zawołała brunetka.
-Zwariowałaś!-naskoczyła na nią.-Jeśli chciałaś się z nim całować,to mogłaś po prostu powiedzieć!Nie musiałam tego oglądać!
Lisa po raz kolejny wywróciła oczami i podała jej czarnego iPhone.
-A teraz wybacz,ale muszę zmyć z siebie resztki Schmidta.-powiedziała i podeszła do umywalki.-Jestem świetną aktorką.
-Co to?-zapytała Emily.
-Jego telefon.-powiedziała,jakby była to najoczywistsza rzecz pod słońcem.-Masz dostęp do jego kontaktów,Twittera,Facebooka.Możesz go nieźle upokorzyć.
-Pewnie jest wylogowany ze wszystkich kont,a telefon jest zablokowany.-westchnęła.
-Chłopcy nigdy nie wylogowują się z kont i nie zakładają blokad.-uśmiechnęła się i już po chwili była na facebookowym profilu chłopaka.
-Ty to zrób.-poprosiła Jones.-Ja się...boję.
Zadzwonił dzwonek.
-Ok.-Lisa schowała telefon do torby.-Zajmę się tym na następnej przerwie.


Po południu Lisa zaparkowała swój samochód na podjeździe przed domem.Jeszcze raz spojrzała na telefon Kendalla.Nie zdążyła jeszcze ośmieszyć chłopaka.Za to odkryła coś bardzo ciekawego.Schmidt zna jej przyrodnią siostrę,Chloe.Przejrzała jego wiadomości.Napisał do niej,że jest jej bardzo wdzięczny.Ale za co?Schmidt mieszkał wcześniej w Kansas,więc mógł znać Chloe.Może byli przyjaciółmi albo parą?
Lisa schowała urządzenie,wysiadła z samochodu i weszła do domu.
-Liso!Przyjdź tutaj na chwilę!-usłyszała głos swojej mamy.
Poszła do salonu,ale widok,który tam zastała zaskoczył ją i to bardzo.Jej matka i Kendall siedzieli na kanapie i spokojnie pili kawę.
-Możesz mi wyjaśnić,dlaczego ukradłaś telefon Kendalla?!-krzyczała pani Smith.
-Nie ukradłam mu żadnego telefonu.-broniła się.
-W takim razie skąd masz to?-Schmidt sięgnął do jej kieszeni i wyciągnął z niej swój telefon.
-Znalazłam go przed szatnią i chciałam oddać.-w palcach obracała kluczyki od samochodu.
-W takim razie dziękuję.-uśmiechnął się.-Do widzenia,pani Smith.
-Do widzenia.-odparła Olivia Smith.
-To jeszcze nie koniec.-szepnął do Lisy i opuścił dom Smithów.
-Trzymaj się od niego z daleka.-warknęła jej matka.-Jego rodzice są bardzo wpływowymi ludźmi i mogą sprawić,że moja kancelaria zniknie na zawsze.
-Jasne.-odpowiedziała i poszła do swojego pokoju.
Wyciągnęła swój telefon i zobaczyła,że ma nową wiadomość.

Mamusia ma rację.
Nie zaczynaj z Kendallem.
Twoje End <3



Po południu Mary wraz ze swoimi przyjaciółkami,Sophią Taylor i Jessicą Thompson,była w domu Samanthy Wilson.Miały omówić,co założą na bal zimowy.
-Ta różowa jest śliczna.-Sophia wskazała na jedną z sukienek w katalogu,który właśnie przeglądały.
-Jakaś tandeta.-Sam wywróciła oczami.
-Masz rację.-Jessica energicznie pokiwała głową.
Mary miała ochotę wrócić do domu i wziąć gorącą kąpiel,ale niestety nie mogła.Musiała zostać i zrealizować swoją ''misję''.
-Zmieńmy temat.-Wilson złożyła wszystkie magazyny i położyła je na szafce nocnej obok łóżka.-Idziesz na bal z Maslowem,prawda?-zwróciła się do Mary.
-Tak.-blondynka bawiła się kosmykiem swoich włosów.
-Chciałam,żeby mnie zaprosił,ale z tobą i tak nie wygram,więc go sobie odpuściłam.-uśmiechnęła się.
Mary nie wierzyła własnym uszom.Dobrze wiedziała,że Sam mogła mieć każdego chłopaka z całego Rosehold.Nawet Jamesa Maslowa.
-Masz rację.-przytaknęła Sophia.-Jak ostatnio rozmawiała z Bradem Clarkiem James patrzył na niego,jakby miał go zamordować.
Thompson podeszła do biurka Sam i podniosła leżące na nim zdjęcie oprawione w ramkę.Przedstawiało Sam,Jessicę i Sophię,stały przed budynkiem szkoły,było to trzy lata temu.Jeszcze przed wypadkiem Sam.
-Na prawdę nie wiesz,kto ci to zrobił?-zapytała.
Serce Mary zatrzymało się.Co jeśli Sam wie,że to ona...
Ktoś zapukał do drzwi.
-Otworzę.-szepnęła Sam i zniknęła w ciemnym korytarzu.
Chwilę później wróciła do sypialni,ale nie była sama.Obok niej stał Kendall Schmidt z wielkim kartonowym pudłem w ręku.
-Listonosz znowu się pomylił.-chłopak wywrócił oczami i postawił pudło na ziemi.
Schmidt spojrzał na Mary i uśmiechnął się do niej,ale to nie był zwykły uśmiech.Ten był pełen kpiny.Tak jakby cieszył się,że nie dowiedziała się,czy Sam coś pamięta.


------------
Tak więc jest nowy rozdział!Też jestem w szoku,że tak szybko.
Wiemy już kto jest End,prawda?Co Kendalla łączy z przyrodnią siostrą Lisy?Co zrobią dziewczyny?I pewnie znalazło by się jeszcze wiele pytań,ale nie chcę mi się ich szukać.W każdym razie odpowiedzi na te pytania znajdziecie czytając Big Time Liars!Zabrzmiało banalnie?Taaak.







niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 5 ''Kochany tatuś''

Tego ranka Elizabeth Williams spotkała się z dawnymi przyjaciółkami w małej kawiarni położonej 40 kilometrów od Rosehold.
-Wy też dostałyście...dziwne SMS-y?-zaczęła niepewnie Emily Jones.
Cała trójka pokiwała twierdząco głowami.
-Myślicie,że ten ktoś wie o...Sam?-zapytała Lisa Smith.
-Pewnie tak.-burknęła Elizabeth.
-Co robimy?!-krzyknęła Mary Johnson.-Nie chcę wylądować za kratkami!
-Musimy dowiedzieć się,kto wysyła te wiadomości.-warknęła Lisa.
-A nie lepiej iść z tym na policję?-wtrąciła Emily.
-Nie!-Williams pokręciła głową.-Nikt nie może się o tym dowiedzieć!
-Macie jakieś podejrzenia?Kto może to robić?Albo kto mógł to widzieć?-pytała Johnson.
-Nie wiem.-westchnęła Emily.
-Emma Anderson.-odparła po chwili Elizabeth.
-Przecież to lizuska,a w wakacje pomagała w schronisku.-Mary wywróciła oczami.-Myślisz,że mogłaby być nadawcą tych wiadomości?
-Nie wiem...
-Albo Chloe Moore.-rzuciła od niechcenia Lisa.
-Kto to?-blondynka zmrużyła oczy.
-Moja przyrodnia siostra.
-Ale jest jeszcze jedna opcja.-przerwała Emily.-Sam może wiedzieć,że to my i chce się na nas zemścić w dużo gorszy sposób niż pójście na policję.
-Musimy sprawdzić,czy ona coś wie.-powiedziała Elizabeth.
-Niby jak?-zapytała Lisa.
-Któraś z nas musi się z nią zaprzyjaźnić i delikatnie o wszystko zapytać.-jej wzrok powędrował w stronę Mary.
-Czemu ja?-zapytała blondynka.
-Możecie mieć wspólne tematy do rozmów.-wytłumaczyła Lisa.
-W jaki sposób mam to zrobić?
-Zaczniesz jeszcze dziś.-uśmiechnęła się.-O 18.00 zaczyna się przyjęcie u Wilsonów.Przyjdź tam.
-Wy też tam idziecie?
-Ja na pewno.
-Ja też.-westchnęła Elizabeth.
-Nawet gdybym chciała i tak mnie tam nie wpuszczą.-odparła Emily.


Kilka godzin później Lisa była w domu i oglądała ''Family Guy''.Zastanawiała się,co powinny zrobić w takiej sytuacji.Przyznać się do wszystkiego?NIE!!!Musiały dowiedzieć się,kto przysyła im te wiadomości.
Ktoś zapukał do drzwi.Lisa wstała z kanapy i otworzyła.
-Cześć.-w drzwiach stał jej uśmiechnięty ojciec z wielkim koszem słodyczy.
-Co ty tu robisz?!-zdziwiła się.
Przecież nie widzieli się od dawna,bardzo dawna.
-Chciałem cię odwiedzić.Słyszałem o balu zimowym i mam coś dla ciebie.-mężczyzna wyciągnął z kieszeni małe pudełko i wręczył je Lisie.
Dziewczyna otworzyła je,a jej oczom ukazał się piękny naszyjnik z diamentem.
-Ooo...-wydusiła z siebie.
-Nie podoba ci się?-zmartwił się.
-Jest śliczny.-odparła Lisa.-Ale...
-Wiem-westchnął.-Nie powinienem cię wtedy osądzić o kradzież samochodu...
-Nic się nie stało.-uśmiechnęła się.-Po prostu zapomnijmy o tym.
-Masz rację.-zgodził się.-Z resztą Chloe i tak się do tego przyznała.
-Co?!-Lisa czuła jak powoli traci grunt pod nogami.
Jak to przyznała się?Przecież to Lisa rozbiła samochód!Chloe nie miała z tym nic wspólnego!
-Następnego dnia przyznała się do wszystkiego.-stwierdził pan Smith.


Po osiemnastej Mary była już w domu Wilsonów.Rzecz jasna,gdyby było to zwykłe przyjęcie nie pojawiłaby się na nim wcześniej niż przed dwudziestą,ale to była misja,od której zależało całe jej życie.
Mogło by się wydawać,że atmosfera była drętwa.Oczywiście była taka,ale na parterze,gdzie ''bawili się'' dorośli.Natomiast na pierwszym piętrze w ''małej'' bibliotece pana Wilsona trwała prawdziwa impreza.Dwie pary obmacywały się na skórzanej sofie.Kilku chłopców z młodszych klas z podekscytowaniem obserwowało Carlosa Penę,pijącego piąte piwo.Grupa dziewczyn zaciekle o czymś dyskutowała.Jednak Johnson nie zauważyła nigdzie swoich przyjaciółek.
Już miała wyjść z pomieszczenia,ale na ramieniu poczuła czyjąś dłoń.Blondynka gwałtownie się odwróciła.
-Hej.-przywitał się James Maslow.
-Cześć.-uśmiechnęła się.-Jak się bawisz?
-Już myślałem,że umrę z nudów!Schmidt przed chwilą gdzieś zniknął,Henderson napisał,że nie przyjdzie,Pena zaraz będzie nieprzytomny.-wskazał na Latynosa,otwierającego kolejną puszkę z piwem.-A ja nie mogę się nawet napić!
-A to czemu?-zainteresowała się.
-Prowadzę.-wywrócił oczami.
-To genialny James Maslow nie potrafi załatwić sobie podwózki?-zadrwiła.
-Do miasta przyjechała córka przyjaciół moich rodziców i zamieszkała z nami.Jest na przyjęciu,bo chciała zobaczyć się ze starymi znajomymi,więc musiałem wziąć samochód.
-Ma tu koleżanki?-zdziwiła się.
-Kiedyś chodziła do naszej szkoły.-wyjaśnił.
-Jak ma na imię?Ile ma lat?Jest ładna?-pytała.
-Czy ty jesteś zazdrosna?-zaśmiał się Maslow.
-Nie.-odparła dumnie.-Tylko chcę wiedzieć,z kim się zadajesz.
-Nazywa się Bella Garcia.Ma dwadzieścia lat i trzy razy z rzędu była królową balu zimowego.-powiedział.-Ale moim zdaniem i tak jesteś o wiele ładniejsza.
Mary uśmiechnęła się sztucznie i odpowiedziała:
-Muszę coś załatwić.Zobaczymy się później.
Dziewczyna szybkim krokiem udała się do łazienki.Musiała skupić się na swojej misji,a nie na randkowaniu.
Przez szparę w drzwiach prowadzących do łazienki zobaczyła Sam Wilson,całującą się z jakimś chłopakiem.Był dość wysoki,miał blond włosy.Niestety nie mogła stwierdzić nic więcej,ponieważ blondyn stał do niej tyłem.W każdym razie wyglądał dość znajomo.
Mimo ciekawości blondynka postanowiła wrócić do biblioteki.Przerywanie pocałunku nie jest dobrym początkiem przyjaźni,prawda?


Tymczasem Emily była na randce z Loganem Hendersonem.Chłopak zabrał ją do kina.
-Mogłeś pójść na to przyjęcie.-westchnęła Emily.
-Ale wolałem spotkać się z tobą.-uśmiechnął się chłopak.
Nagle dziewczyna zobaczyła Sam Wilson w towarzystwie Kendalla Schmidta.Marzyła,żeby po prostu przeszli obok nich obojętnie,ale niestety zdziwiony Schmidt zatrzymał się.
-Logan?!-odparł zaskoczony.-Co ty tu robisz?!
-Jestem na randce.-powiedział,jakby była to najoczywistsza rzecz pod słońcem.
-Z kim?-blondyn uważnie rozejrzał się się wokół.
-Z Emily.-odpowiedział brunet.
-Jaja sobie robisz?-zaśmiał się.-To ukryta kamera?
Samantha zachichotała.
-Możesz się wreszcie zamknąć?!-warknął Henderson.
-Wyluzuj.-powiedział spokojnie Kendall.-Tylko nie wiedziałem,że gustujesz w takich dziewczynach.
-Nie!-wściekł się Logan.-Jeśli jeszcze raz powiesz coś takiego o Emily,to nie ręczę za siebie!
Chłopak pociągnął brunetkę za rękę i odszedł od Schmidta.
-Nie musiałeś...-szepnęła.
-Musiałem.
I wtedy po raz pierwszy od bardzo dawna poczuła,że jest naprawdę bezpieczna.


------------------------------

Hej!
Ogólnie ten rozdział wyszedł taki nijaki,ale bywały gorsze.Jestem z siebie dumna,że wreszcie coś napisałam!
Logan stanął w obronie Em i wyraził się dość jasno,ale czy Kendall to zrozumiał?Nie wydaje mi się.W końcu to Schmidt,a on ma w dupie wszystko i wszystkich.
W zakładce ,,Bohaterowie'' pojawiła się nowa ''koleżanka'' Jamesa.Na szczęście Mary nie jest zazdrosna,więc Bella nie stanie się przeszkodą w drodze do związku Mames(?),prawda?
Ja już kończę,bo jeszcze się wygadam i będzie lipa.Pa. :*



piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 4 ''Wielki worek pełen sekretów"

W piątkowe popołudnie Lisa Smith siedziała w swoim pokoju i obserwowała dom Wilsonów.Najwidoczniej byli właśnie w trakcie wprowadzania się,wskazywały na to kartonowe pudła,które stały na podjeździe odkąd Lisa wróciła ze szkoły.
Sąsiedzi licznie odwiedzali ich dom od rana.Wilsonowie nie zdążyli nawet dobrze wejść do własnego domu,a pod drzwiami stało stado namolnych znajomych.W tym pani Smith.Lisie od razu coś się nie zgadzało.Jak tak zapracowana kobieta znalazła czas na sąsiedzkie powitania?Przecież Olivia Smith całe dnie przesiaduje w swojej kancelarii,a do domu wraca tylko po to,żeby wziąć prysznic,wyspać się i poprawić makijaż.
Telefon Lisy zadzwonił.Odebrała,a po drugiej stronie usłyszała Emily Jones,swoją dawną przyjaciółkę.
-Słyszałam,że Sam Wilson wróciła do Rosehold.-wyszeptała nerwowo Emily.-Myślisz,że wie?
-Nie wiem.-odpowiedziała.-Ale uważam,że Elizabeth ma rację.Gdyby wiedziała już dawno byłybyśmy w więzieniu.
-Rozmawiałaś z Elizabeth?-zapytała.
-Rano,ale tylko przez chwilę.
-Lisa!-zawołała pani Smith.-Zejdź na dół!
-Muszę kończyć.-rozłączyła się.
Szybko zbiegła po schodach do salonu,w którym stała jej matka.
-Idziemy jutro na przyjęcie do Wilsonów.-poinformowała.
-Idziemy?
-Tak.Idziesz ze mną.
-Ale czemu?
-Chyba lubiłaś Sam?
-Nawet jej nie znałam!
-To poznasz.
Olivia Smith weszła do swojego gabinetu,oznaczało to koniec dyskusji.
Pip.
Lisa spojrzała na swój telefon.,,Nowa wiadomość''.Otworzyła ją i zaczęła czytać.

Droga Liso,
Muszę przyznać,że bardzo ciekawie spędziłaś wakacje.
Jak myślisz tatuś będzie zadowolony,gdy się o tym dowie?
                                                                              Twoje End

Pod spodem widniało zdjęcie Lisy z zeszłych wakacji.Była wtedy w Kansas u swojego ojca.
Jej rodzice rozwiedli się trzy lata temu,a tata ułożył sobie życie z nową żoną i jej córką Chloe. 
Cała wizyta była okropna.Lisa czuła się taka niepotrzebna,gdy słuchała o osiągnięciach jego nowej córki i oglądała ich wspólne zdjęcia,które ozdabiały dosłownie każde pomieszczenie.Nawet łazienkę.
Pewnego wieczoru Lisa bez pytania wzięła ukochany samochód ojca i rozbiła go.Była przerażona,ale przypomniała sobie,że Chloe miała być na jakiejś imprezie,więc z łatwością mogła zwalić całą winę na nią.Oczywiście zrobiła to.Kiedy Chloe wróciła do domu podłożyła do jej torebki kluczyki od samochodu.
Następnego ranka policja powiadomiła pana Smitha,że znaleziono jego rozbity samochód.Kiedy policjanci powiedzieli,że nie udało się ustalić sprawcy wypadku mężczyzna wpadł w szał i zaczął ''śledztwo'' na własną rękę.Lisa została pierwszą podejrzaną.
Na oskarżenia ojca odpowiedziała,że to na pewno nie ona i wieczorem była cały czas w domu.
Następnym krokiem było przeszukanie pokoju,który dzieliła z Chloe.Oczywiście rzeczy Lisy zostały dokładnie przetrząśnięte,a rzeczy Chloe nieporządnie i niedokładnie,jakby tylko dla zasady.Ale kluczyki znalazły się w torebce blondynki.
Reszta historii nie była Lisie znana dokładnie,ponieważ dzień później do Kansas przyjechała wściekła pani Smith.Zrobiła awanturę swojemu byłemu mężowi i zabrała córkę do domu.A Lisa od tego czasu nie widziała się z ojcem.

Sms przyszedł z zastrzeżonego numeru,ale mimo to Lisa mogła odpisać.

Kim jesteś i czego chcesz?

Na odpowiedź nie czekała długo.

Jestem twoim najgorszym koszmarem i chcę sprawiedliwości.




W tym samym czasie Elizabeth Williams wraz z mamą wybrała się do Wilsonów z świeżo kupionymi ciasteczkami.
Pani Williams z pogardą spojrzała na kartonowe pudełka,zapukała do drzwi i uśmiechnęła się przyjaźnie 
-Oh,pani Williams.-drzwi otworzyła Samantha Wilson.-Dzień dobry!Jak miło panią widzieć.
-Ciebie również.-kobieta podała jej talerz z ciastkami.-Dziś rano upiekłyśmy je razem z Elizabeth.
Elizabeth pokiwała głowa i uśmiechnęła się sztucznie,spoglądając na stół,na którym stało kilka misek z identycznie wyglądającymi ciastkami.Widocznie reszta sąsiedztwa wpadła na ten sam pomysł,aby w pobliskiej piekarni kupić ciasteczka domowej roboty i przynieść je Wilsonom.
Jej mam rozmawiała z panią Wilson,a ona stała obok Sam.
-Wracasz do szkoły?-Elizabeth przewała niezręczną ciszę.
-Tak.Słyszałam,że zostałaś przewodniczącą.-uśmiechnęła się serdecznie.-Gratuluję.
Williams poczuła skurcz w żołądku.Czy ona wie co zrobiła?Nie!To niemożliwe,przecież nie było jej w Rosehold.Nikt nie wie,co Elizabeth zrobiła.

Na początku roku szkolnego Elizabeth zgłosiła swoją kandydaturę na przewodniczącą szkoły.Emma Anderson okazała się jej najgroźniejszą rywalką.Jeszcze przed głosowaniem cieszyła się dużą popularnością.Elizabeth była pewna,że przegra,aż pewnego dnia nadarzyła się piękna okazja...
Każdy potencjalny kandydat zanim został dopuszczony do startu musiał napisać ''przemowę'',w której miał napisać dlaczego to właśnie jego należy wybrać na to stanowisko i mógł napisać o swoich dotychczasowych osiągnięciach np.zagraniu w sztuce,udziale w konkursie itp.Po lekcjach Elizabeth zauważyła,że Emma udała się do sekretariatu szkolnego,aby przekazać swoją przemowę.Williams skorzystała z nieuwagi sekretarki i zabrała przemowę rywalki.W domu napisała inną.Zdecydowanie gorszą,z paroma drobnymi błędami i podpisała się jako Emma Anderson.A oryginalną pracę Emmy wyrzuciła do kosza w cichej kawiarni na obrzeżach miasta.I w ten sposób Elizabeth wygrała wybory.

-Dziękuję.-oprzytomniała.
Pip.
Odezwał się jej telefon.

Zdziwiona?
        Twoje End

Pod spodem były jeszcze zdjęcia.Na jednym z nich było widać jak zabiera pracę z biurka w sekretariacie,na drugim jak wyrzuca ją do kosza,a trzecie przedstawiało ją piszącą fałszywą wersję.


W piątkowy wieczór Mary Johnson siedziała w domu i oglądała jakąś kiepską komedię romantyczną.Wiedziała,że jej przyjaciółki są u Samanthy Wilson.Rano prosiły ją,aby z nimi poszła,ale Mary odmówiła.Uznała to za dość rozsądne wyjście,ponieważ kompletnie nie wiedziałaby jak się zachować.Uśmiechać się,potakiwać,współczuć,gdy tak naprawdę...
Poważne przemyślenia Mary przerwał dzwonek do drzwi.
Młoda Johnson wstała z kanapy i otworzyła je.
-Hej.-uśmiechnął się James Maslow.
-Cześć.-zdziwiła się.-Co ty tu robisz?
Mary spojrzała na swoje ubranie.Miała na sobie stare,poplamione dresy.Co za wstyd!
-Wpadłem na Sophie i powiedziała,że źle się czujesz,więc jestem.-James rozejrzał się podejrzliwie.-Nie przeszkadzam?
-Nie,wejdź.-przesunęła się,aby chłopak mógł przejść.
Oczywiście czuła się świetnie,ale skłamała,bo co innego mogła powiedzieć,żeby wymigać się od wizyty u Sam.Jednak zaskoczył ją fakt,iż James pojawił się u niej w domu.Tylko pisali ze sobą kilka razy,a w szkole rozmawiali niemal na wszystkich przerwach.Przecież to nic nie znaczy.Była przekonana,że Maslow rozmawia z nią,żeby dokopać Jacobowi.A poza tym jeszcze jej nie pocałował.Nawet w policzek.Dobrze wiedziała,że James Maslow obściskuje się z pierwszą lepszą ładną laską.Ta zasada nie dotyczyła Mary,bo uważał ją za frajerkę?
Zaprowadziła go do dużego salonu.
-Chcesz się czegoś napić?-zapytała.
-Nie,dzięki.-chłopak usiadł na kanapie.-Jakiego koloru sukienkę zakładasz na bal?
-Jeszcze nie wiem.A co?-usiadła obok niego.
-Chcę kupić pasujący krawat.-powiedział,jakby była to najoczywistsza rzecz pod słońcem.
-Przepraszam.-odparła.-Ostatnio jestem trochę zdenerwowana.Startuję na królową balu i...
Po raz kolejny skłamała.Startowała w wyborach,ale nie przejmowała się nimi w ogóle i była pewna,że wygra.
-Rozumiem...Chyba...Może to dziwne...Ale przed każdymi zawodami czuję się strasznie...Boję się tego,że coś schrzanię i przegramy przeze mnie,a mój ojciec po raz kolejny będzie mieć tą pieprzoną satysfakcję...-zaśmiał się nerwowo. 
-Nie przejmuj się.-delikatnie dotknęła jego dłoń.-Jesteś świetnym graczem.
-Dzięki.-uśmiechnął się słodko.
Ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać,ale ten cudowny moment przerwał dźwięk przychodzącego SMSa.
Mary wzięła telefon,który leżał na stoliku.Spojrzała na ekran i otworzyła wiadomość.

Ciekawe co robi,gdy to zobaczy.
                            Twoje End

Pod wiadomością widniały jej zdjęcia ze starej szkoły.Była wtedy gruba,nosiła okulary i aparat na zęby.Jednym słowem wyglądała okropnie. 


Emily Jones była w swoim domu i oglądała jakąś komedię ze swoją siostrą,Charlotte.
Nie mogła uwierzyć,że to wszystko jest prawdą.Powrót Sam,Logan...
Emily zaczęła myśleć,że chłopak przegrał jakiś zakład albo umówił się z nią dla żartu.
-Co założysz na bal?-Charlotte oderwała wzrok od ekranu.
-Nie myślałam jeszcze o tym.-skłamała. 

Myślała o tym od wakacji.Żeby kupić sukienkę na bal pracowała w restauracji.Niestety jej wymarzona suknia była za droga.Aż pewnego dnia nadarzyła się okazja.W lokalu było niewiele osób,a ona choć raz chciała wyglądać jak księżniczka,a nie jak Kopciuszek.Ukradła z kasy pieniądze na sukienkę.Teraz bardzo tego żałowała i miała wyrzuty sumienia.
Usłyszała,że dostała nową wiadomość.Wyjęła swój telefon z kieszeni i przeczytała ją.

Śliczna suknia,Em.
              Twoje End

Były też zdjęcia sukienki w jej szafie,która była schowana na samym dnie i zdjęcie,na którym wyjmowała pieniądze z kasy.


----------------------------------

Hej!
Znowu długo nie pisałam.(Też zauważyłam,że często to powtarzam.)
Jeśli chodzi o rozdział szału nie ma,ale bywało gorzej.
W zakładce ,,Bohaterowie'' pojawiła się nowa postać.
Pojawiła się także ankieta pt. ,,Kto jest Twoją ulubioną bohaterką opowiadania?''.Jestem bardzo ciekawa,którą z dziewczyn lubicie najbardziej.Serdecznie zapraszam do oddania głosu na swoją faworytkę. :)
To chyba wszystko,więc pa. :*





niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 3 "Witaj ponownie"

W czwartek Emily Jones siedząc przy jednym ze stolików w szkolnej stołówce po raz setny zastanawiała się czy pójść na bal z Loganem.On jest popularny,słodki,idealny.Ale to nie miało sensu!Czemu taki chłopak jak on chce umówić się z biedną wieśniarą?
-Jest i nasza królowa!-z zamyślenia wyrwał ją Kendall Schmidt,który właśnie dosiadł się do jej stolika.-Chciałabyś zastać królową balu,prawda?
-Nie.-burknęła i skierowała się do wyjścia.
-Czekaj!-Schmidt wskoczył na stolik.-Głosujcie na Emily Jones w konkursie na królową Balu Zimowego!
Wszyscy uczniowie wybuchnęli śmiechem,a dziewczyna wybiegła ze stołówki.
Pocieszające było to,że Logan tego nie widział.

Elizabeth Williams całe popołudnie spędziła w Golden Gardens.
Był to luksusowy hotel położony 20 kilometrów od Rosehold.Słynął z ogromnego lasu,który go otaczał.W okolicy krążyło dużo dziwnych plotek o tym lesie między innymi,że grupa nastolatków popełniła w nim zbiorowe samobójstwo,a ich dusze cały czas się tam błąkają.Jednak dyrekcja szkoły Rosehold High School niezbyt przejmowała się tymi plotkami,ponieważ od kilku lat w Golden Gardens organizowany był Bal Zimowy.
Elizabeth jako przewodnicząca szkoły musiała wszystkiego dopilnować.W końcu za tydzień miał odbyć się długo wyczekiwany bal.
-Jak na razie dobrze mam idzie.-uśmiechnęła się Isabella Miller,przewodnicząca sekcji dekoracyjnej.
Młoda Williams nie podzielała jej entuzjazmu.Dobrze wiedziała,że przez następny tydzień będzie musiała spotykać się tu z frajerami,którzy nie mają do roboty nic lepszego niż ciągłe prace na rzecz szkoły.
Pomimo tego,iż niektórzy mieszkańcy Rosehold w tym państwo Williams,Schmidt,Maslow,Henderson,Pena,Johnson,pani Smith zainwestowało pokaźne sumy w organizację balu uczniowie zmuszeni byli do samodzielnej dekoracji sali balowej.
-Nie przeszkadzam?-odwróciła się,a za plecami zobaczyła Carlosa Penę.
-Oczywiście,że nie.-uśmiechnęła się.
-Przywiozłem ciastka od mamy dla osób odpowiedzialnych za organizację.-wywrócił oczami.
-Dziękujemy.-zaśmiała się.
-Elizabeth,mogę cię o coś zapytać?-westchnął Carlos.
-Jasne.-odparła.
-Masz już partnera na bal?-w palcach obracał kulczyki od swojego samochodu.
-Nie.-Elizabeth przygryzła wargę.
-Może chciałabyś pójść ze mną?-spojrzał na nią z nadzieją.
-Tak!-powiedziała trochę za głośno.
-W takim razie napiszę do ciebie.-zaśmiał się.-Pa.
-Pa.
Czyli jednak Elizabeth nie wyjdzie na kujonkę i frajerkę,której nie chce żaden chłopak.


Po nieprzespanej nocy Lisa Smith miała dość zastanawiania się,co Wilsonowie robią w Rosehold.Dlatego postanowiła podpytać mamę i przekonać się czy wie coś na ten temat.
Niechętnie zeszła na dół i usiadała przy wielkim stolę w jadalni.
-Mamo?-zaczęła.
Kobieta około czterdziestu lat z wysoko upiętymi,ciemnymi włosami odwróciła się do niej.
-Tak?
-Przedwczoraj widziałam Wilsonów.Czy oni wrócili?-zapytała niepewnie.
-Och,tak...Zapomniałam ci powiedzieć.Nawet planujemy jakieś sąsiedzkie przyjęcie.-wzięła łyk kawy z kubka.-To takie straszne,co spotkało ich córkę.Najgorsze jest to,że jeszcze nie ustalono kto to zrobił.
Lisie na samą myśl o tym zrobiło się gorąco.
W tamte wakacje całe Rosehold huczało  od plotek na temat wypadku Samanthy Wilson.Ktoś zepchnął ją ze schodów w jednym z barów.Jeden z pracowników znalazł ją nieprzytomną i zawiadomił policję oraz pogotowie.Okazało się,że wskutek wypadku Samantha poważnie uszkodziła sobie nogę.Rodzina Wilsonów wyprowadziła się do Kansas,gdzie Sam miała kilka operacji.Niestety straciła pamięć krótkotrwałą i nie wiedziała kto jej to zrobił.
Lisa pokiwała głową i powiedziała,że musi już iść do szkoły.Zauważyła,że z domu obok wychodzi Elizabeth Williams,więc szybko do niej podbiegła.
-Słyszałaś,że Wilsonowie wrócili?-zapytała szeptem.
-Chyba żartujesz?!-warknęła.
-Nie!-przygryzła wargę.-Myślisz,że ona wie...
-Nie.-Elizabeth pokręciła głową.-Gdyby wiedziała już dawno by nas tu nie było.


Mary Johnson jadła lunch w towarzystwie Jamesa Maslowa,Kendalla Schmidta,Logana Hendersona,Carlosa Peny,Sophi Taylor i Jessici Thompson.
Nie była dziś w najlepszym nastroju.Cała szkoła huczała na temat powrotu Wilsonów.Było jej podwójnie trudno.Nie dość,że od rana wspomnieniami wracała do tamtych wakacji,to Sam z powrotem zostanie królową szkoły,a Mary znowu stanie się brzydką frajerką.
-Chyba nie zamierzasz iść na ten bal sam?-gestykulował James.
-Tak właśnie zrobię.-Kendall wywrócił oczami.
-Zostało jeszcze tyle gorących lasek.-zachęcał Carlos.
Maslow rozejrzał się uważnie.
-Isabella Miller?-zaproponował.
-Stary,ona ma jedną brew.-rzucił Pena.
-I jest w sekcji dekoracyjnej.-dodał Logan.
-No dobra.Może to nie był najlepszy wybór.-stwierdził James.-To Lisa Smith.
Mary głośno przełknęła ślinę.
-No co?-kontynuował.-Jest całkiem,całkiem.
-I ma duże cycki.-wtrącił Carlos.
-Z resztą widziałem jak rozmawiacie na korytarzu.-uśmiechnął się Henderson.
-Skończcie!-burknął Schmidt.
-Może czekasz na Sam?-zaśmiał się James.-Podobno ma być na balu.
Blondyn wstał,pokazał mu środkowy palec i opuścił stołówkę.


--------------------------------

Hej!
Z racji tego,że nie pisałam nic dość długo postanowiłam dodać rozdział.W zasadzie planowałam zrobić to już w tamtym tygodniu,ale nie chciało mi się,a wczoraj nie było mnie w domu,więc piszę dzisiaj.
Rozdział średnio mi się podoba,ale nie jest źle.Chyba.
Na dziś to tyle,więc...
Pa.♥




czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 2 "Nie oceniaj Peny po okładce"

Emily Jones właśnie wychodziła ze szkoły,kiedy Logan Henderson,jeden z najpopularniejszych chłopców w szkole podszedł do niej.
Był niezwykle przystojny,Emily była zakochana w nim na zabój od dobrych dwóch lat.To jego najlepsi przyjaciele uprzykrzają jej życie.
-Chciałem cię za nich przeprosić.-wskazał w kierunku trzech chłopaków stojących przy białym Mercedesie.
-Nic się nie stało.-zarumieniła się.
-Zastanawiam się...Czy chciałabyś iść ze mną na bal zimowy?-jąkał się Henderson.
-Jasne.-uśmiechnęła się.
-Dasz mi swój numer?-zapytał.
-Tak.-odpowiedziała i podyktowała mu swój numer.
-Muszę już spadać.-spojrzał w stronę swoich kumpli.-Do zobaczenia.


W tym samym czasie Mary Johnson siedziała na ławce z bezpiecznej odległości obserwując Jamesa Maslowa i Kendalla Schmidta.
Czekała już dobre 10 minut,ale żaden z nich nie zwracał na nią najmniejszej uwagi.Czas obrać nową taktykę.
Mary wyjęła telefon z torby i udała,że do kogoś dzwoni.
-Sophia?-westchnęła.-Chyba jednak nie idę na bal.Jacob to totalny palant!Wystawił mnie!
Chłopcy odwrócili się w jej stronę.Widocznie wiadomość o tym,że ich szkolny rywal wystawił Mary wydała się interesująca.
-Pa.-powiedziała po chwili i schowała telefon.
Nie czekała długo,ponieważ po chwili podszedł do niej Maslow.
-Słyszałem twoją rozmowę...-zaczął
-Och...-westchnęła teatralnie.
-Nie przejmuj się.Jacob to idiota.-uśmiechnął się słodko.-Może chciałabyś wybrać się ze mną?
-Jasne.-odwzajemniła jego uśmiech.-Chyba masz mój numer?
-Tak.
-Pośpiesz się!-zawołał Pena.
-Muszę lecieć.-odparł.
-Na razie!-pomachała mu.
I w taki sposób powinno się zdobywać chłopaków.


Późnym wieczorem Lisa Smith siedziała na tarasie przed domem.
Dom rodziny Smithów znajdował się na cichej i spokojnej ulicy,na której mogli mieszkać ludzie egoistyczni i snobistyczni.Nikt inny,by tam nie wytrzymał.
Z zamyślenia wyrwał ją trzask łamanej gałęzi.Rozejrzała się.
W ciemności zauważyła człowieka,który patrzył to na nią,to na znajdujący się naprzeciwko dom Wilsonów.Lecz po chwili zniknął w lesie za domem.
Lisa chwyciła klamkę od drzwi i już miała ją nacisnąć,ale na podjeździe domu naprzeciwko zaparkowało srebrne Porsche.Z samochodu wysiadły dwie osoby.
Dziewczyna zmrużyła oczy i dokładnie im się przyjrzała.
Byli to ludzie,których nie widziała ponad rok i na pewno nie chciała zobaczyć do końca swojego życia.Państwo Wilson.


W środę wieczorem Elizabeth razem z bogatymi przyjaciółmi rodziców,od których w dużej mierze zależały losy firmy jej ojca jadła kolację w eleganckiej restauracji w Kansas.
Elizabeth cały czas nie uważała,nie słuchała ich rozmów i nie znała nawet nazwisk osób siedzących obok niej.
-Bardzo przepraszamy,ale nasz syn się trochę spóźni.-uśmiechnęła się kobieta w średnim  wieku.
Chwilę później przy ich stoliku pojawił się Carlos Pena ubrany w garnitur.Elizabeth kojarzyła go z udziału w szkolnych bójkach.Zawsze ''walczył'' razem z Loganem Hendersonem,Jamesem Maslowem i Kendallem Schmidtem przeciwko innym uczniom Rosehold High School,którzy sprzeciwiali się im.
-Przepraszam za spóźnienie,ale miałem bardzo ważny mecz.-uśmiechnął się.
-To właśnie nasz syn.-odparła dumnie pani Pena.
-Gra w szkolnej reprezentacji piłki nożnej.-dodał ojciec Carlosa.-To dla niego bardzo ważne.
Reszta wieczoru upłynęła w dość przyjaznej atmosferze.Pena pokazał,że nie jest tylko napakowanym idiotą.Wydawał się taki odpowiedzialny i inteligenty.A może po prostu dobrze udawał?


-----------------

Witajcie!
Wiem,wiem...Rozdział jest okropny,nudny i mi nie wyszedł.
Od rana boli mnie głowa i jestem totalnie wkurzona.
To było chyba na tyle,więc...
Pa. ♥