czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 2 "Nie oceniaj Peny po okładce"

Emily Jones właśnie wychodziła ze szkoły,kiedy Logan Henderson,jeden z najpopularniejszych chłopców w szkole podszedł do niej.
Był niezwykle przystojny,Emily była zakochana w nim na zabój od dobrych dwóch lat.To jego najlepsi przyjaciele uprzykrzają jej życie.
-Chciałem cię za nich przeprosić.-wskazał w kierunku trzech chłopaków stojących przy białym Mercedesie.
-Nic się nie stało.-zarumieniła się.
-Zastanawiam się...Czy chciałabyś iść ze mną na bal zimowy?-jąkał się Henderson.
-Jasne.-uśmiechnęła się.
-Dasz mi swój numer?-zapytał.
-Tak.-odpowiedziała i podyktowała mu swój numer.
-Muszę już spadać.-spojrzał w stronę swoich kumpli.-Do zobaczenia.


W tym samym czasie Mary Johnson siedziała na ławce z bezpiecznej odległości obserwując Jamesa Maslowa i Kendalla Schmidta.
Czekała już dobre 10 minut,ale żaden z nich nie zwracał na nią najmniejszej uwagi.Czas obrać nową taktykę.
Mary wyjęła telefon z torby i udała,że do kogoś dzwoni.
-Sophia?-westchnęła.-Chyba jednak nie idę na bal.Jacob to totalny palant!Wystawił mnie!
Chłopcy odwrócili się w jej stronę.Widocznie wiadomość o tym,że ich szkolny rywal wystawił Mary wydała się interesująca.
-Pa.-powiedziała po chwili i schowała telefon.
Nie czekała długo,ponieważ po chwili podszedł do niej Maslow.
-Słyszałem twoją rozmowę...-zaczął
-Och...-westchnęła teatralnie.
-Nie przejmuj się.Jacob to idiota.-uśmiechnął się słodko.-Może chciałabyś wybrać się ze mną?
-Jasne.-odwzajemniła jego uśmiech.-Chyba masz mój numer?
-Tak.
-Pośpiesz się!-zawołał Pena.
-Muszę lecieć.-odparł.
-Na razie!-pomachała mu.
I w taki sposób powinno się zdobywać chłopaków.


Późnym wieczorem Lisa Smith siedziała na tarasie przed domem.
Dom rodziny Smithów znajdował się na cichej i spokojnej ulicy,na której mogli mieszkać ludzie egoistyczni i snobistyczni.Nikt inny,by tam nie wytrzymał.
Z zamyślenia wyrwał ją trzask łamanej gałęzi.Rozejrzała się.
W ciemności zauważyła człowieka,który patrzył to na nią,to na znajdujący się naprzeciwko dom Wilsonów.Lecz po chwili zniknął w lesie za domem.
Lisa chwyciła klamkę od drzwi i już miała ją nacisnąć,ale na podjeździe domu naprzeciwko zaparkowało srebrne Porsche.Z samochodu wysiadły dwie osoby.
Dziewczyna zmrużyła oczy i dokładnie im się przyjrzała.
Byli to ludzie,których nie widziała ponad rok i na pewno nie chciała zobaczyć do końca swojego życia.Państwo Wilson.


W środę wieczorem Elizabeth razem z bogatymi przyjaciółmi rodziców,od których w dużej mierze zależały losy firmy jej ojca jadła kolację w eleganckiej restauracji w Kansas.
Elizabeth cały czas nie uważała,nie słuchała ich rozmów i nie znała nawet nazwisk osób siedzących obok niej.
-Bardzo przepraszamy,ale nasz syn się trochę spóźni.-uśmiechnęła się kobieta w średnim  wieku.
Chwilę później przy ich stoliku pojawił się Carlos Pena ubrany w garnitur.Elizabeth kojarzyła go z udziału w szkolnych bójkach.Zawsze ''walczył'' razem z Loganem Hendersonem,Jamesem Maslowem i Kendallem Schmidtem przeciwko innym uczniom Rosehold High School,którzy sprzeciwiali się im.
-Przepraszam za spóźnienie,ale miałem bardzo ważny mecz.-uśmiechnął się.
-To właśnie nasz syn.-odparła dumnie pani Pena.
-Gra w szkolnej reprezentacji piłki nożnej.-dodał ojciec Carlosa.-To dla niego bardzo ważne.
Reszta wieczoru upłynęła w dość przyjaznej atmosferze.Pena pokazał,że nie jest tylko napakowanym idiotą.Wydawał się taki odpowiedzialny i inteligenty.A może po prostu dobrze udawał?


-----------------

Witajcie!
Wiem,wiem...Rozdział jest okropny,nudny i mi nie wyszedł.
Od rana boli mnie głowa i jestem totalnie wkurzona.
To było chyba na tyle,więc...
Pa. ♥










niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 1 ''Polowanie na chłopaka''

-Czas zacząć operację pt. "Chłopak na bal''.-powiedziała Mary Johnson zakładając czarne okulary przeciwsłoneczne.
-Może David Clark?-zaszczebiotała jedna z jej przyjaciółek Sophia Taylor.
-Odpada!Podobno zbiera komiksy.-wyjaśniła Jessica Thompson.
-Co powiecie na Maslowa albo Schmidta?-Mary spojrzała na Jamesa Maslowa i Kendalla Schmidta,którzy zaciekle o czymś dyskutowali.
-Świetny pomysł,ale słyszałam,że Schmidt nie wybiera się na bal,a o Maslowa dziewczyny zaczęły się bić już miesiąc temu.-westchnęła Jessica.
-Schmidt musi przyjść na bal.-poinformowała Sophia z dumną miną.-Jest kapitanem szkolnej drużyny,a podczas balu gubernator ma wręczyć reprezentacji szkoły jakiś puchar za trzecie miejsce w stanie.
-Skąd ty to wiesz?-zapytały jednocześnie.
-Czasem czytam gazetkę szkolną.-zarumieniła się.-Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy.
-Maslow też nie jest problemem.W końcu jestem Mary Johnson i to ja zawsze wygrywam.-uśmiechnęła się z wyższością.


-Mamo!Naprawdę nie mogę iść dziś na tą kolację.-mówiła przez telefon Elizabeth Williams wkładając podręczniki do szafki.-Muszę przygotować się do konkursu i sprawdzianu z fizyki,mam jeszcze kółko teatralne...
-Nie pytam o twoje plany!Informuję,że idziesz z nami na ważne spotkanie biznesowe.Do zobaczenia.-powiedział głos po drugiej stronie i szybko się rozłączył.
Elizabeth z hukiem zamknęła szafkę,z której wyleciała lekko pogięta kartka.Spojrzała na nią.Była to jej przemowa na Bal Zimowy,którą miała wygłosić jako przewodnicząca szkoły.Nie dość,że nie była zbyt oficjalna jak na tak ważną uroczystość,to nie kleiła się i była bardzo krótka.
Do balu został tylko tydzień,a ona nadal nie miała z kim na niego iść.Nie miała zamiaru wybrać się na niego sama.Wtedy wyszłaby na kujonkę i frajerkę,której nie chce żaden chłopak.


Tego dnia Lisa Smith siedziała pod gabinetem dyrektora grzecznie czekając na wejście na kolejną pouczającą rozmowę ze starym idiotą,który nie znał się na nauczaniu.
Chwilę później pojawił się Kendall Schmidt.Kapitan szkolnej reprezentacji piłki nożnej.
-Za co tym razem?-Schmidt zwrócił się do Lisy.
-Pyskowanie i przeklinanie na lekcji języka francuskiego.-wyrecytowała.-A ty?
-Upiększyłem samochód pani Hall,ale jej się to chyba nie spodobało.
-Widziałam.
-I jak ci się podobało?
-Lepiej nie bierz się za malowanie.
-Kendall!-zawołał Logan Henderson,przyjaciel Schmidta.-To dla ciebie.
Podał mu kilka kartek i odszedł.
-Kolejne zaproszenia na bal.-burknął.-I tak idę,bo muszę.
-Dostaniesz puchar,masz Mercedesa,jesteś popularny,ładny,bogaty i niegrzeczny.Laski na to lecą!-Lisa wywróciła oczami.
-To miał być kiepski podryw,czy co?-skrzywił się blondyn.
-To była szczerość.
-Jesteś ładna,bogata,niegrzeczna,masz Ferrari i coś nie widzę tłumów chłopców zapraszających cię na bal.
-Bo nie ubieram cię na różowo,nie słucham Justina Biebera,nie udaję słodkiej i miłej,nie zabijam się o popularność.Nie jestem typową dziewczyną z Rosehold.
-Nie każdy chłopak lubi Barbie.
Drzwi prowadzące do gabinetu otworzyły się.
-Lisa Smith,zapraszam.-powiedział siwiejący człowiek zwany również dyrektorem Rosehold High School.


Emily Jones szybko zamknęła drzwi do łazienki.Spojrzała w lustro.Miała zaczerwienione oczy,które wskazywały na to,że płakała.
Miała już dość tego wszystkiego.Przed pięcioma minutami po raz kolejny została publicznie upokorzona przez Kendalla Schmidta,Jamesa Maslowa i Carlosa Penę.Powtarzała sobie,że mogło być gorzej,ale jakiś rok wcześniej przestała,bo zaczęło zawodzić.
Poprawiła makijaż,uśmiechnęła się sztucznie i wyszła z łazienki.


-----------------------------

Witam wszystkich serdecznie!
Po pierwsze chciałam podziękować mojej przyjaciółce za pomoc w stworzeniu tego bloga i oczywiście pracę nad wyglądem.
Po drugie nie,nie pomyliłam się,co do nazwy miasta.Miało być Rosehold.
Po trzecie rozdział nie jest jakoś wybitnie napisany i nie wyszedł mi do końca tak jak chciałam.
Na dziś to tyle .
Pa.♥







piątek, 19 lutego 2016

Prolog

Sekrety,tajemnice i kłamstwa nie są takie złe,dzięki nim inni nie poznają (najczęściej) okrutnej prawdy np. Twoja najlepsza przyjaciółka nie dowiedziała się,że to przez Ciebie najładniejszy chłopak w szkole nie umówił się z nią.
Jednak mają też swoje złe strony.Zazwyczaj wychodzą na jaw i obracają się przeciwko Tobie.Przypomnij sobie.Następnego dnia Twoja przyjaciółka z drobną pomocą rozgryzła Twoją intrygę i rozpowiedziała,że wciąż śpisz z pluszowym misiem.
Ale przecież nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło.Tego dnia profesor "Życie" dał Ci cenną lekcję:

NIGDY NIE UJAWNIAJ SWOICH SEKRETÓW INNYM

Twoje End